25 lutego 2011, 12:49
Widziałam staruszka na ławce w parku. Karmił gołębie okruszkami przyniesionymi w papierowej torebce.
Mnóstwo zmarszczek malowało się na jego twarzy. Jedyne co rozświetlało jego oblicze to piękne błękitne oczy, które mimo upływu czasu nadal świeciły niesamowitym blaskiem.
Usiadłam na sąsiedniej ławce i przyglądałam się. Staruszek tak był pochłonięty swoją pracą, że wydawał się wcale mnie nie zauważać. Wyciągał co raz to nową porcję okruszków. Patrzył na ptaki i uśmiechał się.
Po jakimś czasie zapas jedzenia się wyczerpał. Staruszek jeszcze przez chwilę siedział i przyglądał się jak ptaki wyjadają resztki. Po skończonej uczcie krążyły jeszcze przez chwilę w miejscu gdzie niedawno jeszcze leżały okruszki, po czym jeden po drugim odlatywały. Kiedy już ostatni ptak odleciał staruszek podniósł się i odszedł.
Wspomnienie tych pięknych błękitnych oczu, beztroski na twarzy i uśmiechu wyrażającego najczystszą radość towarzyszyły mi jeszcze przez wiele dni.